Konie wyścigowe jako inwestycja

O tym że można połączyć pasję z zarabianiem pieniędzy pasjonaci koni wiedzą lecz inwestorzy jakby z dystansem podchodzili do tego rodzaju inwestycji. Fakt nie jest to najprostszy i najłatwiejszy rodzaj inwestycji ale jeśli dobrze się przygotujemy stopa zwrotu może być naprawdę duża. Jak w przypadku koni hodowlanych można kupić całą stadninę czyli stajnie, grunty i konie lub zacząć od jednego czy dwóch koni na pewno będzie to nie mały wydatek lecz mniejszy niż w przypadku kupna dużego obiektu wraz ze zwierzętami.

Swoją przygodę z wyścigami można rozpocząć od kupna klaczy do hodowli które miały bardzo dobre wyniki i pokrywa ogierami które również osiągnęły dobre wyniki. Niestety jest to droższa ścieżka nie tylko kupno klaczy lecz również stanówka ogierem, utrzymanie klaczy do czasu wyźrebienia i jeszcze utrzymanie żrebięcia i jego trening do pierwszych startów. Tańszym rozwiązaniem może się okazać kupno np. rocznych koni. Cena takiego roczniaka może się zaczynać już od ok 10-20 tys zł.

inwestowanie w konie wyścigowe

Utrzymanie koni sportowych w tym wyścigowych nie jest tanie. Taki koszt może się zaczynać od ok 1500zł do tego trzeba doliczyć trening, który należy powierzyć zawodowcom oraz opłaty startowe, które tez nie są małe. Lecz jeśli nasz koń będzie miał talent i chęć walki to połączenie tego z odpowiednim mądrym treningiem może nam przynieść zwycięstwo.

Niestety w Polsce posiadamy tylko trzy tory wyścigowe w Warszawie, Wrocławiu i Sopocie co w porównaniu z innymi krajami daje słaby wynik co może przełożyć się na wysokość możliwych wygranych. Lecz większe wygrane są współuzależnione od opłat wpisowych. Na zagranicznych torach można wygrać znacznie więcej lecz i opłaty wpisowe są równie większe. Dodatkowym plusem może być to iż naszego konia mogą dostrzec inni hodowcy czy kupcy.

Dziś publikowane są nawet katalogi koni dobrze rokujących, które są gotowe do startów. Takie katalog publikowane są przez stadniny lecz znajdują się w nich też konie prywatnych hodowli zgłoszone na aukcje można je kupić przed aukcjami. Najbliżej nas i największej aukcji w Baden-Baden na którą dwa razy do roku są przywożone konie z całej Europy. Jeśli trafimy na dobrego konia jego zakup może się zwrócić nawet w ciągu roku lub dwóch potem konia można sprzedać i cieszyć się zyskiem.

Nawet w Polsce zdarzały się niesamowite historie. Podczas aukcji rocznych koni w państwowej stadninie Widzów w połowie lat 90. warszawski taksówkarz dokonał zakupu klaczy o imieniu Dżamajka za 10 tys zł. Zarobiła ona pół miliona złotych. Została również nazwana klaczą stulecia ze względu, że mało któremu koniowi udaje się w jednym roku wygrać trzy najważniejsze gonitwy derby, Nagrodę Rulera i Nagrodę St. Leger. Właściciel wystawił ją na jesienną aukcje w 2001 roku. Kupcy oferowali za nią 450 tys zł niestety nie osiągnęli nawet ceny minimalnej, którą ustalił właściciel. Niestety kilka miesięcy później podczas badania antydopingowego klacz uderzyła kopytem o beton co skutkowało pęknięciem kości pęcinowej co nie tylko zakończyło jej karierę wyścigową i znacząco wpłynęło na jej cenę.

Najlepszy w historii światowych wyścigów ogier T. M. Opera O. zarobił aż 16,2 mln dol., wygrywając w latach 1999–2001 12 największych wyścigów w Japonii. Biorąc pod uwagę, że z wygranych 10 proc. zabiera dżokej i drugie tyle trener, właściciele najlepszych koni wyścigowych nie mogą narzekać. Niestety w Polsce jeszcze długo pomażmy o takich wygranych ale w końcu od czegoś trzeba zacząć więc dlaczego nie może być to przyjemne z pożytecznym.

18 stycznia, 2015 przez